BBudowniczy BBudowniczy
6356
BLOG

"Błędy Biniendy" czy błędy Setlaka?

BBudowniczy BBudowniczy Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 299

W ostatnim "Przeglądzie Lotniczym" (4/2014) opublikowano artykuł pt "Błędy Biniendy", zawierający m.in przekrój skrzydła TU-154. Zanim przejdziemy do treści artykułu, chciałbym zwrócić uwagę na pewną ciekawą rzecz. Otóż redaktor Setlak konsekwentnie nazywa profesora Biniendę doktorem, także w powyższym artykule. To że nie jest to błąd, możemy wnioskować np z tego fragmentu wywiadu:

"Profesor, a właściwie dr inż. Wiesław Binienda, "

wyborcza.pl/1,75478,15753132,Bledy_Biniendy__Obliczenia_z_pracy_studenta__brzoza.html

Przypomnijmy - w Polsce tytuł profesorski nadaje Prezydent, stąd często mówi się o "profesorach belwederskich". Takim profesorem jest np. profesor Sibilski czy prof. Kowaleczko. W takich krajach jak USA, Anglia czy Kanada, tytuł profesorski nadaje sama uczelnia. W ten sposób profesorami zostali np prof Binienda czy prof Artymowicz. Wszyscy wymienieni naukowcy są pełnoprawnymi profesorami i tak powinno się ich tytułować. Podważanie tytułu profesora naukowca, tylko dlatego że uzyskał go poza Polską ciężko traktować poważnie, chyba że uznamy że "prawdziwi" profesorowie są tylko w Polsce:

"W Wielkiej Brytanii wszystkie uniwersytety mają pełną swobodę w przyjmowaniu nazw stopni naukowych oraz w określaniu zasad, jakie do nich prowadzą. (...) Promocja na stanowisko profesora dotyczy osób, które poprzednio piastowały stanowisko reader’a lub starszego wykładowcy i oznacza uznanie wybitnych osiągnięć badawczych. "

"Stany Zjednoczone. (...) Tytuł profesora nadawany jest na uczelniach w dowód uznania osiągnięć badawczych i działalności dydaktycznej.Nie ma jednolitych kryteriów jego przyznawania.Decydują o tym suwerennie władze poszczególnych uczelni."

Cytaty:  "Awans naukowy w Europie i USA" dr Artur Górski www.artur-gorski.waw.pl

Nie przeszkadza to Panu Setlakowi (równie konsekwentnie) tytułować profesorem Pana Pawła Artymowicza, mającego takie samo prawo do stosowania tego tytułu co prof. Bienienda. Czy trzeba czegoś więcej do pokazania "obiektywizmu" redaktora Setlaka?

"Natomiast trajektorię samolotu po oderwaniu części skrzydła znakomicie potwierdzają obliczenia prof. Pawła Artymowicza, co można zobaczyć na znakomitej wizualizacji"
www.plar.pl/NewsImg/101/m&md.htm


Powróćmy jednak do artykułu i fragmentu dotyczącego konstrukcji skrzydła. Pierwszym błędem jest stwierdzenie, że "grubości ścianek i poszycia są, jak widać, znacznie mniejsze, niż w pracy Zganga". Na rysunku z Przeglądu Lotniczego grubość poszycia (bez pogrubień) wynosi 2,3 mm dla poszycia górnego i ok 2,5 mm dla poszycia dolnego. Tymczasem w pracy Zhanga możemy przeczytać, że " the skin thickness is assumed to be between 1 mm and 5 mm". Czyżby 2,3 mm grubości poszycia miało być wg Pana Setlaka znacznie mniejsze od 1 mm? 


 

Następnym błędem jest sprowadzenie wytrzymałości skrzydła jedynie do grubość środnika dźwigara, z pominięciem jego półek, poszycia i podłużnic. Nawet w często cytowanej pracy dr Błaszczyka z I Konferencji Smoleńskiej, autor wyznaczając siłę potrzebną do ścięcia pierwszego dźwigara uwzględnił w pierwszej kolejności siłę konieczną do zniszczenia pasa dolnego (20 Ton), a następnie górnego (22 Ton) - razem 42 Tony. Nośność ścianki dźwigara dr Błaszczyk pominął. W Przeglądzie Lotniczym znalazł się przekrój przez skrzydło, jednak nie zamieszczono detali ze zwymiarowanymi dźwigarami i podłużnicami. Być może ich nie posiadano, a może uznano że wystarczy epatowanie jedynie grubością środnika (3 mm), jedyną mniejszą niż w pracy Biniendy (5 mm), bo np wymiary pozostałych są większe. Całe szczęście jakiś czas temu redaktor Setlak wrzucił na TT odręczny "szkic" z rozrysowanym pierwszym dźwigarem, fragmenty obu rysunków zamieszczam poniżej:




Źródło: Twitter Mając powyższe dane możemy spróbować wyznaczyć powierzchnię przekroju konstrukcji skrzydła w miejscu pierwszego dźwigara i porównać z założeniami prof. Biniendy i dr Szuladzińskiego. Dla uproszczenia przyjmiemy że wysokość środnika wynosi ok 240 mm, szerokości półki górnej i dolnej jak w szkicu Pana Setlaka, pogrubienie poszycia - na szerokości półek. Zestawienie znajduje się poniżej:



Jak widzimy, powierzchnia przekroju konstrukcji z opublikowanego rysunku (w miejscu pierwszego dźwigara) jest porównywalna do założonej przez prof. Biniendę, a większa od założonej w symulacji dr Szuladzińskiego. Gdybyśmy chcieli sprawdzić powierzchnię przekroju całej konstrukcji skrzydła, to skrzydło zamodelowane przez prof. Biniendę byłoby zdecydowanie słabsze od pokazanego przez Pana Setlaka. Wynika to z pominięcia w jego symulacji ponad czterdziestu podłużnic oraz przyjęcia mniejszej grubości poszycia. Mówić więc trzeba raczej o pancernym skrzydle redaktora Setlaka.

Można sie tylko domyslić, że artykuł w Przeglądzie Lotniczym mógł mieć na celu trafienie do tej grupy czytelników, którym nie tylko uda się wmówić że nośność skrzydła zależy jedynie od grubości ścianki dźwigara, ale którym nie będzie się chciało zerknąć do oryginału pracy Biniendy i sprawdzić że 2,3 mm nie jest wcale "znacznie mniejsze" od 1 mm. Sądząc po niektórych komentarzach, artykuł trafił tu i ówdzie na podatny grunt.


PS. Na stronie Stanzaga znajduje sie informacja, że zmierzona przez biegłych prokuratury grubość ścianki trzeciego dźwigara wynosi 3,5 mm, a jego pasów 7 i 8 mm. Jak to ma się do podanej w Przeglądzie Lotniczym grubości ścianki 2,5 mm?
stanzag.salon24.pl/579993,setlak-vs-milkiewicz-sprzeczne-wymiary-smolenskiego-skrzydla

BBudowniczy
O mnie BBudowniczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka