Takiej sensacyjnej treści pytanie umieścił kilka dni temu w na swojej stronie portal Fakt24.pl. Czy naprawdę zadanie takiego pytania było choć w minimalnym stopniu uzasadnione? Zajrzyjmy do archiwów wojskowych z grudnia 1970 roku.
W grudniu 1970 roku w operacjach na terenie całego kraju brało udział łącznie kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, przy czym w sam rejon Gdańska skierowano ok 11 500 żołnierzy i 340 czołgów.
Leopold Krasulski był wówczas dowódcą Drużyny Ewakuacyjnej w 1 Warszawskim Pułku Czołgów (1 pcz), wchodzącym w skład 16 Dywizji Pancernej z Elbląga. Dywizja ta w sile ponad 2100 żołnierzy w dniu 15.12.1970 roku pojawiła się w rejonie Gdańska (ok 800 żołnierzy - głównie świeżego poboru - zostało jednak w Elblągu). 16.12.1970 1 Pcz obsadził komendę wojewódzką MO, magazyny amunicji i sprzętu medycznego MO w rejonie Biskupia Góra, które to obiekty pułk "ochraniał" do 20.12.1970 r. (Dziennik Działań Bojowych, 00171_1971_1_net_Cz1).
I tam właśnie prawdopodobnie pełnił swą służbę ówczesny starszy sierżant Krasulski (o ile nie został w Elblągu o czym później). Jego pułk nie brał udziału w żadnej sytuacji w której użyto broni przeciwko protestującym, stąd żaden jego żołnierz (tym bardziej dowódca drużyny ewakuacyjnej Krasulski) do robotników nie strzelał. Z jego dywizji tylko żołnierze 55 Pułku Zmotoryzowanego, który został umieszczony w rejonie Stoczni Gdańskiej, użyli broni do protestujących robotników - zginęło wówczas 2 robotników (patrz: "Zestawienie wypadków użycia broni przez wojska podczas zajść na wybrzeży w dniach 15 - 18.12.1970", str 85, plik 00171_1971_1_net_Cz2).
20.12.1970 16DP wraz z 1Pcz została przegrupowana w rejon Pruszcza Gdańskiego, a od 21.12. rozpoczęto powrót do garnizonu w Elblągu. Straty : brak zabitych i rannych, co może świadczyć o niewielkim udziale w operacjach przeciwko robotnikom (np w 8DZ : 3 zabitych, 4 rannych).
Wcześniej użyłem określenia "prawdopodobnie", gdyż trochę żołnierzy z pułku Krasulskiego pozostało w Elblągu i tam brało udział w pacyfikowaniu manifestujących. Jedyne strzelanie 1 Pułku Czołgów jakie miało tam miejsce ograniczyło się do oddania jednego strzału ostrzegawczego ślepakiem przez czołg z 5 Kompanii Czołgów (str 146, 00171_1971_1_net_Cz2). O strzałach jakie miałaby oddawać drużyna ewakuacyjna Krasulskiego nic nie ma...
Podsumowując: ani ówczesny żołnierz Krasulski, ani jego drużyna ani nawet 1 Warszawski Pułk Czołgów, nie strzelał do robotników na Wybrzeżu w 1970 roku, co łatwo sprawdzić nie ruszając się nawet sprzed komputera. Poseł Krasulski miał wówczas 20 lat, w wojsku znalazł się z poboru, nie miał żadnego wpływu do jakiej jednostki zostanie przydzielony i gdzie zostanie skierowany. Służył w jednostkach pomocniczych i sanitarnych, do nikogo nie miał okazji strzelać i nie strzelał, jego pułk nie zastrzelił żadnego robotnika. Do partii nigdy nie należał. Wyrzucony w późniejszym czasie z wojska, działał w latach 80-tych w Solidarności, za co spędził 1,5 roku w więzieniu. Komplet dokumentów w tej sprawie znajduje się tutaj: Wojskowe Biuro Historyczne, z nich skorzystałem przy tworzeniu tej notki.
Najwidoczniej dojście do tych faktów było to zbyt trudne dla dziennikarzy śledczych z Faktu, którzy w formie "niewinnego" pytania (jak widać z powyższego zupełnie nieuzasadnionego) obrzucili Krasulskiego błotem.
I tak trochę błota już się przylepiło ....
Były poseł PSL Artur Dębski: "Opozycjo popieprzona ! Bierz przykład z PiS .Strzelał do robotników czy prokurator reżimowy ale nasz to bronimy jak wilki watahy do upadłego"
Dominika Długosz, dziennikarka Polsatu "Tak rzucam okiem tutaj i znowu - lustrujemy wszystkich dookoła, a o własnym strzelającym do stoczniowców nie słyszeliśmy. I nie usłyszymy."
Źródła:
screeny: strona Fakt24.pl, twitter
fragmenty dokumentów i dane : http://wbh.wp.mil.pl/pl/1.html
PS. Ponieważ nie mam konta na Facebooku, odpowiem kilku komentującym osobom tutaj:
Problem w tym że sam pan Krasulski oraz IPN podawał że był UCZESTNIKIEM zajść w Stoczni Gdańskiej im. Lenina i Trójmieście w dniach 14-22 grudnia 1970 r.
Wychodzi na to że mówił prawdę tylko mu się strony pomyliły. Radio Erewań jednak dalej nadaje"
Komentarze